Za dużo czy za mało?!
Mam ostatnio kryzys lalkowy!
Zebrałam sporą gromadkę różnych "okazów" i zaczęłam myśleć, że chyba znów jest ich za dużo. Wszystkie ładne, lubiane,... a ja jakoś mam ich dość. Z drugiej strony przeglądam oferty sprzedażowe i ciągle jakaś nowa lalka budzi moje zainteresowanie. Chyba jestem bardzo niestała w uczuciach do lalek. Prawie żadna nie może być u mnie spokojna. Oczywiście są wyjątki od tej reguły.
Aktualnie, największy entuzjazm wzbudzają we mnie Blythe.
Zwłaszcza ta najnowsza.
Może powinnam pójść w tym, blythe'kowym kierunku?
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu! :-)
Ależ to cudeńka! Te słodkie buziaki roztkliwiają...
OdpowiedzUsuńMusisz sama zdecydować z którymi dziewczynami czujesz się najlepiej :-)
A czy ten kryzys to aby nie zima i przedświąteczne zmęczenie? Pytam, bo mnie zawsze atakuje, kiedy robi się chłodniej i mam obniżoną odporność na jęczenie i smutkanie. Kiedyś poddawałam się nastrojom i pozbywałam fajnych lalek, ale doświadczenie nauczyło, żeby przeczekiwać, a przynajmniej porządnie przemyśleć rozstania z tymi najciekawszymi.
OdpowiedzUsuńBlythe przesłodka. Idealna do zakochania się na zabój :)
fajnie, gdy lalkozbiór jest urozmaicony -
OdpowiedzUsuńim bardziej - tym ciekawiej - ale również
pewna unikalność, jednokierunkowość ściśle
wiążąca się ze specjalizacją też ma swoje
dobre strony - nie marnujemy sił, czasu a
nade wszystko środków na każdą zachciankę -
konsekwentnie realizując plan - choćby danej
serii...
cokolwiek wybierzesz - będzie Twoje i przede
wszystkim to Tobie ma sprawiać frajdę :DDD
Inka ma rację. To Twoja decyzja i Tobie to ma sprawiać radość. Każdemu podoba się coś innego. Każdy ma inne priorytety. :)
OdpowiedzUsuńLalki przychodzą i odchodzą, sama sobie starałam kiedyś przetłumaczyć, że taka kolej rzeczy. Wydaje mi się, że właśnie te najukochańsze nie dają się sprzedać. Wszystkiego trzeba spróbować. Twoja Blythe jest urocza, podobają mi się te usteczka :-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tytuł Twojego posta i... pomyślałam: "To o mnie!" :P Ujęłaś problem w jednym zdaniu tak trafnie, że prawie sie zakrztusiłam własnym oddechem :D i przy okazji zaśmiałam :-) No tak to już z tymi lalkami jest - miło się przygarnia kolejne egzemplarze, bo człowieka kusi, żeby osobiście wymacać dany twór, a później ich ilość zaczyna z lekka przytłaczać. U mnie też zrobiła się spora gromadka... i nadal mi mało. A jeszcze jakieś pół roku temu pisałam na swoim blogu, że już mi lalek wystarczy, że zajmę się teraz działaniami okołolalkowymi wyłącznie (typu lepienie z modeliny, rozmaite gadżety lalkowe) itp, itd... I co? I przybywają kolejne, a z tymi, które mam jakoś trudno mi się rozstać... :-) I tak się zalalkowałam, że końca nie widać ;-) :-) Twoje panny są śliczne - wszystkie. Zarówno te prezentowane wyżej, jak też wszystkie pozostałe. Podglądam przecież Twoje zbiory od jakieś czasu i każda fotka mnie zachwyca... Cóż takie hobby nas dopadło i trzeba chyba je przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza - z upadkami i wzlotami. Pozdrawiam ciepło :-)
OdpowiedzUsuńZbieraj to, co Ci się podoba, sprzedawaj, to, co już nie i będzie dobrze:-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie komentarze. Ten mój lalkowy kryzys wynika chyba z tego, że kiedyś założyłam sobie, że będę miała tylko 1 witrynę z lalkami. Zależało mi żeby lalki nie zajęły zbyt dużo przestrzeni w moim mieszkaniu. Marzyła mi się nieduża, uporządkowana kolekcja... i chyba nie jestem w stanie tego zrealizować. Wiem, mogę sprzedawać stare i kupować nowe lalki, ale czasem to bardzo trudne. Boję się, że sprzedam i będę żałować, a z drugiej strony denerwuje mnie ta słabość. I to, że tyle różnych lalek mam ochotę dołączyć do zbioru. Muszę przemyśleć tę sprawę i wybrać jakiś kierunek mojego zbieractwa. Inaczej zamęczę się i całe to moje hobby nie będzie miało sensu. :-)
OdpowiedzUsuńOniemialam :) sa boskie!
OdpowiedzUsuń