Odwieczne pytanie: nówka czy używka?!

Jak każdy kolekcjoner lalek, mam w swoim zbiorze sztuki pudełkowe i te z drugiej ręki. Obie kategorie dają radość i mogą się podobać, ale które bardziej zasługują na nasze ciężko zarobione złotówki?
Jako tło do tych rozważań posłużą moje 2 Operetty, jedna zakupiona w pudełku, druga używana, nabyta na targu.


Zacznę od zalet i wad rozwiązania "nowa w pudełku" nabyta w sklepie. Cóż, niewątpliwie nowe lalki są nowe, nieużywane przez małe fryzjerki, czyste, wyposażone we wszystkie akcesoria i , jeśli kupujemy lalki z droższej serii, posiadają one też stojaki. Możemy cieszyć się ich nowością, z dumą otwierać pudełko, oglądać, ustawiać na stojaku, wiedząc, że to my jesteśmy jej pierwszymi właścicielami.


A wady? Cena, przede wszystkim. W przypadku monsterek, ceny nowych sztuk do niskich nie należą. Możemy oczywiście szukać tańszych sklepów, ale swoje i tak musimy zapłacić. Słowem- płacz i płać. A co do nowości i idealnego stanu, cóż, możemy mieć pecha i trafić na potworzycę z klejem i wtedy to dopiero mamy przechlapane. I jeszcze coś, nowa lalka (jeśli trafimy na bezklejową) nie wymaga zabiegów spa, które tak lubię. Kiedy stawiam ją w gablocie po wyjęciu z pudła, nie czuję takiej dumy jak po myciu, praniu i stylizacji lalki używanej. Może to brzmi dziwnie, ale to prawda. :-) I ostatnia rzecz, którą postrzegam jako wadę, wydobycie lalki z pudła wcale nie jest przyjemne-te wszystkie szwy, plastikowe zaczepy bardzo mnie denerwują).


A teraz zalety zakupu używki. Cena-zwykle znacznie niższa. Jeśli kupujemy w necie, ceny zaczynają się zwykle od 20 złotych, na targu możemy zapłacić nawet mniej.
Drugi argument to uroki spa-możemy poczuć się jak rycerz/bohater ratujący nieszczęsną bidulę od zagłady. Rachu ciachu i lalka zyskuje nowe życie i wraca do formy. Nie ma już czupiradła, jest dama z klasą. Dama wystylizowana według naszego własnego pomysłu.


A wady? Lalka zwykle nie ma wszystkich elementów stroju i akcesoriów. Włosy bywają w stanie opłakanym, trzeba podjąć ryzyko: uda się albo nie. Ewentualne plamy mogą być trudne do usunięcia.
Ostatnia wada, która przychodzi mi do głowy to wątpliwości: brać tego kopciucha czy nie??? Może to strata pieniędzy....


Takie oto myśli przyszły mi dziś do głowy w temacie mojego lalkowego zbieractwa.


Oczywiście nie dotyczy to Sindy, tutaj sprawa jest łatwa: wada: cena lub/i opłata za przesyłką, zalety: wszystko inne. :-)
A jeśli chodzi o monsterki i Barbie-podobne wolę jednak uzywane. Kiedy na nie patrzę, widzę ile pracy w nie włożyłam i jak dobrze teraz wyglądają i to daje mi dużo radości. :-))

Pozdrawiam serdecznie! :-)

Komentarze

  1. oj zawsze mam te same rozterki. Teraz to już najbardziej cięrpię na ten klej, bo sobie odmawiam masy lalek... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym klejem to jest skandal, ale co zrobić, takie czasy Panie ;-)

      Usuń
  2. no fakt, że uzywane jakoś tak więcej sympatii budzą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostaje w nich jakaś cząstka nas, w końcu wkładamy w nie swoją pracę :-)

      Usuń
  3. Ja nie mam takich rozterek i w necie szukam lalek tylko w dziale "używane":) Moje jedyne nowe lalki to Fashionistki z supermarketowych promocji, które kupowałam głównie z myślą o przeznaczeniu ich na dawcę artykułowanych ciałek i Monsterka Cleo, która zapoczątkowała mój monsterkowy haj:) A chwile (godziny!) poświęcone na regenerację starych/zniszczonych lalek - bezcenne!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, a ten moment kiedy praca jest skończona, a lalka wygląda OK jest najlepszy :-)

      Usuń
  4. Sa zawsze wady i zalety. Dla mnie zaleta zakupu nowych lalek sa ich kompletne akcesoria... ktore lubie posiadac :) Jednak uwielbiam kupowac lale z drugiej reki bo czesto udaje sie je kupic naprawde okazyjnie a jesli maja w dodatku wszystkie akcesoria i super wyglad to jak wygrana w totka ;) ...i ta ekscytacje kiedy rozpakowujesz przesylke...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, jeśli mogę, monsterki kupuję bezpośrednio. Lubię sprawdzić czy wszystko jest OK. Ale znam tę ekscytację kiedy przychodzi paczka- moje Sindy i Fleur to damy z ebaya :-)

      Usuń
    2. Ja na miejscu nie kupuje nigdy...albo bardzo rzadko...Monachium jest niezwykle drogim miastem i czesto uzywane lalki spotykane na ogloszeniach regionalynch kosztuja jak nowe... wole kupic gdzies dalej i zaplacic niewielka oplate za przesylke :) Ebay to tez dobra alternatywa choc wole ogloszenia regionalne :)

      Usuń
    3. Ja tez znalazłam kilka monsterek na olx.pl , czyli na portalu z ogłoszeniami regionalnymi, wielką zaletą jest to, że można się umówić na odbiór osobisty i wtedy można dokładnie obejrzeć lalkę przez transakcją. :-)

      Usuń
  5. Ja zazwyczaj poluję na promocje. MH wolę nowe ze względu na rozklekotanie stawów jak już kupuję używkę to od znanej mi osoby lub osobiście- choć monsterkę w SH trafiłam jeden jedyny raz. natomiast większość mojej kolekcji to używki. Stare lalki były pancerne, nie to co teraz.
    Z odszczurzaniem jest sporo frajdy- wszystkie moje Sindy były z drugiej ręki - pomijając "latawice" reprodukcje stewardes- ile radochy miałam z odnawianiem to moje. Nawet obecnie na tapecie mam staruszki, które przyjechały w stanie padło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam to, moja Sindy ballerinka była zabiedzona kiedy do mnie dotarła, a teraz jest twarzą mojego bloga. A co do monsterek, nigdy nie trafiłam żadnej w SH, niestety. Mam za to kilka z targu i są w stanie "niczego sobie +" :-))

    OdpowiedzUsuń
  7. ... ja raczę "robię " głównie w używanych . Nowe Monsterki kupiłam jak były promocje, bo cena była ... niższa niż na allegro :):)
    Jeśli chodzi o nówki , to bardzo mnie denerwuje proces oddzielenia lalki od pudełka :/ .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem co masz na myśli, moja pierwsza nowa Barbie doprowadziła mnie do szału tak była przygwożdżona do podła :-)

      Usuń
    2. ... miało być "raczej" :/
      Mam wrażenie ,że jeśli dziecko samo zaczyna rozpakowywać swoją wymarzona lalkę , może ją uszkodzić już na samym wstępie do zabawy ... :/

      Usuń
    3. W tych czasach chyba dziecko nie jest w stanie takiej lalki rozpakować, do tego trzeba niebezpiecznych "narządów" :-)

      Usuń
  8. Ja lubie i jedno i drugie, i nowe i używane. Ale tez uwielbiam robić im spa :D Tylko czasem mi przykro, jak lalka była wcześniej traktowana ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kiedy już wygląda jak gwiazda, jest tak miło :-)

      Usuń
  9. Dla wyjątkowego egzemplarza zawsze zrobię wyjątek i kupię go w stanie używanym. Obecnie takich lalek mam około 10, w czym - żadnej Monsterki (ale to wpełni zrozumiałe, bo wogóle nie mam żadnej monsterzycy). Nie umiem ratować lalek. Denerwuję się kiedy trafiają do mnie z kołtunem, bez ubrań lub pomazane. No i nie mam cierpliwości do ich odnawiania, nie sprawia mi ono żadnej przyjemności. Lubię gotowce. Taki już ze mnie leń :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Wśród używanych lalek szukam takich, które mi wpadną w oko i są wyjątkowe. Jednak na poplamione, gdzie nie do końca wiem, czy dam radę je oczyścić, się nie decyduję. Nie chcę się rozczarować. Czasem użalam się nad mocno zabiedzonymi pannami, leżącymi byle jak, w potarganych ciuszkach i włosach i myślę, ile musiały przejść, żeby tak wyglądać...
    Lubię otwierać pudła z nowymi lalkami! Uwielbiam! Wszystko dotykam, ruszam, czeszę (po ewentualnym myciu włosów KLEJ!)
    Jedne zakupy i drugie dają jednak ogrom emocji i satysfakcji! Poza tym nawet stara lalka jest dla mnie nową!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja reaguję podobnie-jeśli nie jestem pewna czy uda mi się lalkę 'uzdrowić" nie biorę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, miałabym duże trudności z odpowiedzią... W nowych lubię to, że... są nowe i tylko moje i mają wszystko, co fabryka dała... Nówki dostaję, kupuję na promo (chyba, że dotyczy to poszukiwanych przeze mnie lalek, wtedy płacę ile chcą od razu ;-)). Bardzo lubię ten moment odklejania/odkręcania/odnitkowywania nowych lalek z pudełek. Ale z czasem żal mi je było/jest z nich wydobywać, szczególnie dotyczy to tych najdroższych (nie mam na razie zbyt dobrych warunków do prezentacji kolekcji). "Używki" zawsze lubiłam i najczęściej to przez "używane" szukam nowych zdobyczy. Cieszą mnie też ciucholandy, targowiska itp. - znaleźć tam trupa i go ożywić (a przynajmniej reanimować) - bardzo lubię! Wziąć do domu lalkę sprzed 30. lat za dosłownie parę groszy - bezcenne! No i lalki bez oryginalnych pudełek zajmują dużo mniej miejsca i można od razu i bez wyrzutów sumienia ("a mogłam jeszcze nie otwierać") po ich otrzymaniu się nimi "bawić" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem co masz na myśli, ja też mam problem z odpakowaniem pudełkowych lalek, zwłaszcza tych starych. Mam 2 Sindy, Marka i Fleur z połowy lat 80-tych w pudełkach i raczej już tak pozostaną. Nie mam serca ich odpakować. :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawy temat poruszyłaś, odwieczny problem nowa czy używana ... każda z niech ma swoje wady i zalety :) i jedne lalki wolę nowe inne używane, przy każdej mam dużo frajdy! A akurat Operettę z MH mam używaną, ale wolałabym nową, bo co prawda kupiłam ją ze stojakiem i kompletem ubranek i biżuterii ale kompletnie nie mogę sobie poradzić z jej fryzurą :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włosy MH mogą stanowić problem, zwłaszcza jeśli w głowie mają pełno kleju. Ten scenariusz mnie dobija- kupuję lalkę, nie ma znaczenia czy jest nowa czy używana, a włosy są tłuste :-( koszmar!

      Usuń
  15. Często zastanawiam się nad tym samym. Do listy wad używanych lalek, szczególnie Monsterek, dodałabym rozlatane stawy. Chociaż jak ktoś ma szczególnego pecha, to i nowa lalka może się trafić z taką wadą. Do tej pory nie potrafię wiele na nie poradzić. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, monstery to śliczne lalki, ale wad im nie brakuje. To przykre, bo przecież sporo kosztują. :-)

      Usuń
  16. w przypadku MH - brałabym w większości używane -
    bo po prostu można wtedy wynegocjować jakąś
    ludzką cenę typu 1/3 tego, co nówka - i tyle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można też pomacać głowę w poszukiwaniu tego obmierzłego kleju :-)

      Usuń
  17. Wolę używane, bo wydaje mi się, że miały swoje bogate lalkowe życie i u mnie sobie spokojnie przejdą na emeryturę :) Taka nowa, to co ona widziała ... fabrykę? :D
    Btw Operetta to mój nr 3 wg ładności MH :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię Operettę, ta plama czerwieni w postaci włosów jest super :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zgiń, przepadnij maro czyli Lagoona Glue!

Pretty in Plaid Barbie!

Moje pierwsze Rainbow High!