Księżniczka czy jeździec?
Korzystając z wolnego dnia udałam się dziś na małe polowanko do mojego ulubionego SH.
Dziś dzień dostawy wiec wychodząc z domu nastawiłam się bojowo. Przed oczami miałam hordy rozszalałych "grzebaczy" tratujących moje wątłe ciało...i nie pomyliłam się.
Przybyłam na miejsce na chwilę przed otwarciem. Zwarta i gotowa gromadka już napierała na drzwi.
Nastąpiło otwarcie sklepu i naród przystąpił do akcji. Na moje szczęście poszukiwaczy lalek nie było wielu: dwójka, wliczając moją szlachetną osobę. Nie obyło się jednak bez rytualnych szturchańców i przepychanek-poszukiwacze ciuchów to bezlitośni wojownicy.
Oczywiście lalek Sindy-podobnych nie było. Buuuu... Zgrabnym ruchem wyłowiłam za to 2 Baśki, jak na moje niewprawne oko, nowe modele. Oczywiście były to 2 blondyny: księżniczka i jockey.
Obejrzałam, zważyłam, hmmm Sindy brak, serce boli, wezmę jedną, ale którą? Wybrałam Barbie "koniarę". Księżniczkę oddałam w ręce pani, która szukała lalki dla córki i zagaiła mnie uprzejmie czy może biorę jedną lalę...
A oto moja wielbicielka konnej jazdy we własnej osobie:
Po przybyciu do mnie wyglądała całkiem nieźle, chyba dziecko miało inne bardziej lubiane zabawki, a ta lalka była mało używana. Na poniższych fotkach jeszcze przed spa.
A tutaj już po, ciuszki się suszą, a Basia paraduje w szlafroczku.
Postanowiłam, że póki co zostanie w swoim firmowym stroju. Ciuszki ma jak nowe i razem z butami i toczkiem tworzą przyjemny dla oka zestaw.
Lalka jest gotowa do jazdy konnej, niestety koni u mnie nie uświadczysz. Mam wprawdzie 2 koty, ale te jak wiadomo nie nadają się do hippiki.
Basia znalazła już koleżankę w osobie mojej jedynej "fashionistki".
A miało nie być Barbie (na początku), miało nie być nowszych Barbie (trochę później), miało nie być tych bardzo plastikowych...
A taka jest fotogeniczna :-))
Dziś dzień dostawy wiec wychodząc z domu nastawiłam się bojowo. Przed oczami miałam hordy rozszalałych "grzebaczy" tratujących moje wątłe ciało...i nie pomyliłam się.
Przybyłam na miejsce na chwilę przed otwarciem. Zwarta i gotowa gromadka już napierała na drzwi.
Nastąpiło otwarcie sklepu i naród przystąpił do akcji. Na moje szczęście poszukiwaczy lalek nie było wielu: dwójka, wliczając moją szlachetną osobę. Nie obyło się jednak bez rytualnych szturchańców i przepychanek-poszukiwacze ciuchów to bezlitośni wojownicy.
Oczywiście lalek Sindy-podobnych nie było. Buuuu... Zgrabnym ruchem wyłowiłam za to 2 Baśki, jak na moje niewprawne oko, nowe modele. Oczywiście były to 2 blondyny: księżniczka i jockey.
Obejrzałam, zważyłam, hmmm Sindy brak, serce boli, wezmę jedną, ale którą? Wybrałam Barbie "koniarę". Księżniczkę oddałam w ręce pani, która szukała lalki dla córki i zagaiła mnie uprzejmie czy może biorę jedną lalę...
A oto moja wielbicielka konnej jazdy we własnej osobie:
Po przybyciu do mnie wyglądała całkiem nieźle, chyba dziecko miało inne bardziej lubiane zabawki, a ta lalka była mało używana. Na poniższych fotkach jeszcze przed spa.
A tutaj już po, ciuszki się suszą, a Basia paraduje w szlafroczku.
Postanowiłam, że póki co zostanie w swoim firmowym stroju. Ciuszki ma jak nowe i razem z butami i toczkiem tworzą przyjemny dla oka zestaw.
Lalka jest gotowa do jazdy konnej, niestety koni u mnie nie uświadczysz. Mam wprawdzie 2 koty, ale te jak wiadomo nie nadają się do hippiki.
Basia znalazła już koleżankę w osobie mojej jedynej "fashionistki".
A miało nie być Barbie (na początku), miało nie być nowszych Barbie (trochę później), miało nie być tych bardzo plastikowych...
A taka jest fotogeniczna :-))
Taaaa, ja miałam zbierać tylko same My Scene i jakoś mi to nie wyszło:) Ale cieszę się, że będę mogła u Ciebie podziwiać także inne lalki, nie tylko Sindy:)
OdpowiedzUsuńTo potworne co się z człowiekiem dzieje, miały być tylko Sindy i Fleur, a zanim się obejrzałam mam już Barbie, Bratz, Moxie, My Scene, Steffi... Na szczęście śledząc blogi innych lalkowiczów widzę, że tak to już bywa-niby rozum mówi nie, a człowiek i tak kupuje i jeszcze się cieszy :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do śledzenia moich następnych wpisów :-)
Jaka miła Faszionistka. Zdecydowanie mój ulubiony typ buziaka wśród współczesnych barbie. O ile dobrze widzę amazonka ma zginalne nogi, a ręce już nie. Dziwny pomysł. Mattelu, napraw się, chcemy więcej w pełni zginalnych lalek!
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach-lalki w stylu "totalna sztywniara" są dla ludzi, którzy nigdy nie wyjmą ich z pudełek.
OdpowiedzUsuńco tam ubranka - choćby i najfajniejsze - jakie Twoja
OdpowiedzUsuńBasia ma świetne ciałko - aż miło się pogapić...
:-) nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale nowe Barbie też mogą być śliczne :-) Koniec świata, że ja to piszę ;-))
OdpowiedzUsuń